04:14

Dlaczego nie pojadę na Erasmusa?

Trudno natrafić na negatywne opinie na temat programu Erasmus. Negatywne w sensie niezadowolenia z pobytu, bo krytyka tej wymiany jako seksturystyki i ogólnego upadku obyczajów, niestety niepozbawiona podstaw, jest powszechna. Zwiedzanie, ćwiczenie języka, nowe znajomości, obracanie się w międzynarodowym środowisku, sprawdzenie się w nowych sytuacjach: same plusy. I temu nie zaprzeczam, ale po długich przemyśleniach zdecydowałam: nie pojadę drugi raz. Dlaczego? 

Semestr letni drugiego roku studiów spędziłam w słonecznej Andaluzji. Nie było "najlepszego czasu w życiu", post-Erasmusowej depresji, wręcz przeciwnie, z pewną ulgą wróciłam do kraju. Nie żałuję, że pojechałam, ale podczas wyjazdu wszystkich wymienionych wyżej zalet nie umiałam skorzystać w 100% będąc z dala od narzeczonego. Obydwoje mamy swoje życia i nie jesteśmy od siebie uzależnieni, ale po prostu brak najbliżej osoby u boku dawał mi się we znaki. Było fajnie, ale dobra pogoda, ładne miejsca, ciekawe doświadczenia, smaczne jedzenie traciły urok, kiedy mogłam się z nimi podzielić tylko przez Skype lub Google Handouts.

Nie nawiązałam żadnych relacji, które dotrwałyby do teraz poza sporadycznym komentowaniem wpisów na Facebooku. Może nie miałam szczęścia. A może po prostu ja gdzieś zawaliłam. Plaża, tapas, spacery, koncerty - super, domówki - różnie, kluby - w życiu! Tak jak w Polsce stronię od imprez i alkoholu, tak i tam ich unikałam.O ile wieczory spędzone na oglądaniu seriali u boku narzeczonego były wspaniałe, to oglądanie ich samotnie w Hiszpanii... Czułam się źle, bo przecież wszyscy wychodzą, imprezują, a ja w domu z książką? Ten pobyt wywołał u mnie idiotyczną poczucie niższości, że nie korzystam z życia. A przecież korzystam, tylko inaczej. Wolę spacer, wizytę w bibliotece, muzykę na żywo, planszówki, spotkanie z przyjaciółką lub w małym gronie sprawdzonych znajomych od zatłoczonych klubów. Tłumy i hałas wysysają ze mnie siły, które muszę potem przez parę dni regenerować w samotności. Klasyka introwertyzmu ;) Ten pobyt na pewno był cennym doświadczeniem, ale tylko i aż tyle. 

Tak, wiem, samorozwój, wychodzenie poza strefę komfortu, ćwiczenie języka z native'ami... Ale ja po prostu nie chcę jechać. Próbowałam sobie wmówić, że chcę, bo wszyscy wokół chcą i się zachwycają. A ja zostanę tam, gdzie czuję się bezpieczna i szczęśliwa, z ukochanym i psem u boku. Obawiam się jedynie, że ucierpi na tym mój hiszpański. Na szczęście we Wrocławiu mieszka mnóstwo osób hiszpańskojęzycznych, w dobie Internetu znalezienie partnerów do rozmowy i otoczenie się językiem (prasa, książki, radio, muzyka) nie jest trudne. Na pewno coś stracę, ale straciłabym niezależnie od podjętej decyzji.

Wrocławiu, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo ;)

A Wy? Byliście na Erasmusie? Jeśli nie, to chcielibyście jechać?

11 komentarzy:

  1. Nie byłam na erasmusie, a jeśli bym jechała, to raczej na pratykę. Słyszałam już podobną, jak Twoja opinię, że to nie najlepszy czas w życiu a po prostu ciekawe, choć okupione tęsknotą, doświadczenie. Na studia raczej bym nie pojechała. Poza tym, mam nadzieję, że już wyleczyłaś się z poczucia niższości, też często po intensywnych towarzyskich dniach potrzebuję książki i wyciszenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno z tęsknotą trzeba się liczyć, ale mam wrażenie, że inni lepiej się odnaleźli na miejscu, wpadli w wir rozrywki i nie tęsknili aż tak, jak ja ;) Na praktyki na pewno warto jechać, sama myślę o jakichś, zwłaszcza że mógłby to być wyjazd krótszy niż te 5 miesięcy studiów. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Spędziłam pół roku na Erasmusie w Portugalii. Jednak moje doświadczenia są zgoła odmienne. Miałam szansę poznać wspaniałych ludzi, jednak nie wśród studentów z różnych krajów, a wśród Portugalczyków. Myślę, że miało to spory wpływ na to jak postrzegam wyjazd. Był to okres wymiany doświadczeń, spotkania z inną kulturą i językiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zadawałam się głównie z Erasmusami, nie z Hiszpanami, i to był błąd, bo o ile Erasmusi byli bardzo sympatyczni i mój hiszpański się rozwinął, to mam wrażenie, że mogłoby być jeszcze lepiej pod tym względem. A gdzie dokładnie w Portugalii byłaś? Ja mocno rozważałam wyjazd do Porto.

      Usuń
  3. Byłam, byłam, bardzo dobrze wspominam, ale takie fajne wrażenia zaczęłam zbierać dopiero w drugim semestrze wyjazdu. Pamiętam doskonale, że w czasie jakichś dłuższych weekendów czułam się dosyć samotna i uciekłam chyba na dwa tygodnie do Polski w czasie Bożego Narodzenia. Wybawiłam się za wszystkie czasy, to fakt. Byłam wtedy singielką więc nie tęskniłam za tym szczególnym kimś ;)
    Ale wszytko zależy od momentu w życiu kiedy taki wyjazd nam się przydarzy, najgorsze jest chyba to uczucie przymusu że musisz się świetnie bawić, wychodzić, mieć wiecznie banana na twarzy, ta presja społeczna może człowieka naprawdę przybić! Fajnie, że miałaś okazję wyjechać, teraz wiesz przynajmniej, czy było warto i nie musisz gdybać i zdawać się na relacje innych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, już któraś osoba pisze/mówi, że właśnie drugi semestr lepiej wspomina. Ja nawet nie rozważałam wyjazdu na dłużej niż na jeden, z wiadomych powodów ;) Cieszę się, że Twój pobyt się udał.
      To uczucie jest w sumie... głupie, ale i tak nie mogłam się od niego odpędzić. W końcu znalazłam złoty środek między wychodzeniem gdzieś i spędzaniem czasu z ludźmi a celebrowaniem czasu z Rafałem na Skype/Google handouts.
      Na pewno warto było wyjechać, ale raz wystarczy. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Każdy z nas posiada inną definicję relaksu, i nie musi postępować w taki sam sposób jak większość. Jeśli wolimy przesiedzieć w bibliotece mamy do tego prawo, zaś nasze sposoby na spędzanie czasu wolnego nie muszą być takie same jak innych.

    Pozdrawiam mega pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erasmus jednak kojarzy się ciągłymi imprezami itp., więc będąc tam czułam się ze swoją introwersją inaczej, gorzej niż tutaj w Polsce. W rzeczywistości jest dokładnie tak, jak piszesz :) Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja nie byłam głównie z powodu strachu - w sumie nie wiem czego się bałam. Najchętniej pojechałabym w jakieś ciepłe miejsce a najbardziej by mi zależało nad szlifowaniem języka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto spróbować ten strach przełamać! Wiele zależy od tego, czy znasz język kraju, do którego byś chciała jechać. Wiem, że wiele osób jedzie bez znajomości języka i załapuje go na miejscu, ale ja osobiście bym się na coś takiego nie odważyła :) A o jakich miejscach myślisz? Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Już raczej nigdzie się nie wybiorę, bo po studiach parę lat, ale gdybym miała wrócić do przeszłości to pewnie Hiszpania :)

      Usuń

Copyright © 2016 . , Blogger