Wszyscy wiemy, jakie są listopady w Polsce. Czasami cudem pokonywałam chęć olania wszystkiego i zawinięcia się w kocyk. Zdałam sobie sprawę, że dotąd za bardzo skupiałam się na studiach. Nie znaczy to, że nie robiłam wielu rzeczy na ostatnią chwilę i nie opuszczałam zajęć. Po prostu musiałam "coś" robić w życiu i to nauka stała się moim celem, dzięki czemu trzeci rok z rzędu cieszę się stypendium rektora. Teraz z kolei odczuwam jakiś bezsens. Na uczelni jestem codziennie, ale na krótko i głównie wieczorami. Przedmioty z licencjatu w dużej mierze też były nieprzydatne w życiu, ale wydawały mi się jakieś ciekawsze, poza tym wypada żeby filolog znał literaturę i historię danego kraju. Teraz jest jakoś gorzej. Staram się to jakoś przełknąć i znaleźć sobie jak najwięcej zajęć, w których mogłabym się realizować. Lubię robić wiele rzeczy, ale brak mi jakiejś wielkiej pasji, która nakręcałaby moje życie. Wiem jednak, co mogłoby być taką pasją, więc może, może... :)
W tym miesiącu:
- udało mi się wziąć udział w dwóch szkoleniach: "Jak przełożyć język na pieniądze czyli o planowaniu kariery zawodowej dla filologów" i "Finanse dla językowców". Swoją drogą, bardzo dziwi mnie, dlaczego na obydwa zapisało się ponad 30 osób, a przyszły 3-4...
- obejrzałam z narzeczonym dwa sezony "Agents of S.H.I.E.L.D". Początkowo seria w ogóle mnie nie przekonała, ale z czasem przywiązałam się do postaci i teraz będę na bieżąco śledzić ich losy w 3 sezonie. Kawał dobrej rozrywki i do wieeele godzin kontaktu z angielskim :)
- oprócz chodzenia właściwie co tydzień na czwartkowe spotkania Tower of Babel, poszłam także na dwa tandemy organizowane przez ESN i na Asian Meet
- złożyłam helikopter z Lego ;)
- ścięłam włosy. Tylko trochę, bo bardzo ciężko u mnie o radykalne zmiany. Nie lubię eksperymentów i nie lubię fryzjerów. W ogóle ciężki ze mnie przypadek, bo nie lubię się malować, malować paznokci... W ogóle nie mam do tego cierpliwości. Może kiedyś nad tym popracuję. Albo po prostu pójdę na manicure ;)
- po raz pierwszy byłam w nowym domu taty, który działkę kupił parę lat temu i od tego czasu razem z całą swoją rodziną ciężko pracował, żeby zbudować dom od zera
- z planów językowych udało mi się jedynie: pogadać nieco z Hiszpanami, codziennie podczas sprzątania/innych czynności puszczać w tle znany mi już serial "Aqui no hay quien viva" i wciąż się przy nim śmiać, przeczytać kilka artykułów po hiszpańsku, wprowadzić kilkadziesiąt słów do ANKI
- nie przeczytałam do końca żadnej książki! W tym momencie zapadam się pod ziemię ze wstydu.
Jak widać, niewiele tego. W listopadzie przystopowałam nieco, za to grudzień szykuje się pracowity.
Planuję:
- zabrać się pełną parą do przygotowań do wyjazdu do Japonii: zrobić zdjęcie do paszportu, zamówić JR Pass umożliwiający dużo tańsze przejazdy pociągami, rozplanować, jakie obiekty warto zwiedzić w danym miejscu
- bardziej skupić się na angielskim, opracować jakiś realistyczny, a nie jak mam w zwyczaju zbyt ambitny plan nauki, i go realizować
- śledzić życie kulturalne Wrocławia, brać udział w różnych wydarzeniach, zwłaszcza na pobliskim Nadodrzu
- kupić nowe okulary i nowy telefon... chociaż być może ze względu na wydatki przedświąteczne trzeba będzie poczekać do stycznia
A Wy? Jak minął Wam listopad? Jakie macie plany na grudzień?
W następnym wpisie bardziej zdjęciowo i chyba ciekawiej - Portugalia! :)
Pracowity miesiąc za Tobą i ekscytujący przed Tobą :) BARDZO mnie zaintrygowałaś tymi wykładami dla filologów, czy były może jakieś fajne materiały w czasie tych wykładów? Jest coś online? Notatki, nagrania, pdf... Bardzo by mnie to interesowało, jeśli masz czas mi coś podesłać. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńHej, niestety nie, bo ze względu na małą liczbę uczestników szkolenia odbyły się, ale były skrócone i imporowizowane, a materiały nigdzie nie zostały udostępnione :( Mogłabym jakoś podrzucić swoje notatki, ale ile też nie jest wiele.
Usuń